poezja
  debiut
- 2em
- Mariola Badowska
- Justyna Chmura   "Wandzia"
- Piotr   Kaczorowski
- Paweł Koźbiel
- Katarzyna   Mazińska
- Barbara Ryba
- Anna Stankiewicz
- Adam Śmigielski
- I inni

  po debiucie
- Regina Misztela
- Klaudia   Rogowicz
- Kornelia   Romanowska
- Piotr Rudnicki
- Ewa Turska

proza
- Justyna S.   Chmura
- Łukasz Henel
- Konrad Kokosa
- Anna Stankiewicz

cytaty

galeria
  fotografia
  - Maciej Belcarz
  - Tomasz Majewski
  - Ewa Turska
  - Karol Yanar

  rysunki
   - Ewa Turska
   - Konrad Kokosa
   - Konrad      Kwoka

  teatr
     - Norwid inaczej







Tytuł:   Burza Marzenie Zapadł zmrok Idę

Burza

Żyją. Żyją szczęśliwie. Są zdrowi, radośni i bogaci. Droga do szczęścia była długa i zawiła. Gdy zaczynali wspólną wędrówkę przez życie nastąpiły wydarzenia, które odmieniły ich na zawsze.

Był słoneczny poranek przywołujący uśmiech na twarz i zapowiadający pogodny dzień. Klaudia wcześnie wyszła z domu by zrobić zakupy, a resztę dnia poświęcić swojemu Mężczyźnie. Była to rudowłosa ponętna kocica o szalonych pomysłach, emanująca niesłabnącym optymizmem. Mężczyzna był wysokim, przystojnym, czarującym blondynem o błękitnych oczach. Poznali się wiele lat wcześniej. Po różnych perypetiach połączyło ich gorące uczucie - młodzieńcze, ale jednak dojrzałe, pozwalające patrzeć na siebie z boku, zachować dystans do nieporozumień i dające siłę do życia. Jak w każdym związku dochodziło czasem do nieporozumień, nigdy nie były to jednak sprawy istotne i konflikty szybko łagodzono. Kochała go bardzo mocno i potęga tego uczucia nigdy nie osłabła. Klaudia marzyła o spotkaniu z Mężczyzną zmierzając do sklepu. Oczami wyobraźni widziała jak do niej podchodzi i czule ją przytula. Pragnęła go jak każdego dnia i zastanawiała się co włożyć, by mu się przypodobać, jak się umalować, jak uczesać. Wkrótce zbliżał się czternasty miesiąc ich wspólnego życia. Kochała Go i czuła się Kochana. Każdego dnia gościł w jej myślach, a każda minuta z Nim spędzona dodawała jej sił. Czasem oddalali się od siebie, a wtedy cierpiała. Już wtedy wiedziała , że to Ten Jedyny, Ten z którym spędzi resztę życia dając Mu wszystko czego zapragnie.

Nagle zerwał się wicher. Klaudia szybko zadzwoniła do Mężczyzny ponieważ burza ją przerażała. W krótkim czasie znalazł się przy niej. Tymczasem w jednej chwili jasne niebo zamieniło się w piekielną mieszaninę ciemności i ognia. Szalejący wiatr wyrywał drzewa z korzeniami, powalając nawet te najsilniejsze. W ciągu kilku minut wysuszona ziemia zmieniła się w rozmokłe bagnisko wciągające ich w otchłań. Ściana deszczu ograniczyła widoczność niemal do zera. Wśród strumieni wody widzieli tylko siebie. Znikąd ratunku, żadnej drogi ucieczki. Burza szalała w nich i wokół nich. Krople deszczu mieszały się z łzami na ich twarzach. Ciałami wstrząsało drżenie być może spowodowane uderzającymi piorunami. Wtulili się w siebie. Zewsząd otaczała ich ciemność, a w głowach szalały setki myśli zagłuszane przez kłębiące się w sercach emocje i huk grzmotów. Nie widać było żadnego ratunku. Okrutny los rzucił ich w sam środek tornada bez szans przygotowania obrony, bez nadziei, bez pomocy. Niczym ślepcy rozpaczliwie błądzili wśród huraganu. Nie istniał dom, nie istniało jutro, nie istniało nic. Byli tylko oni i natura prezentujące swą gwałtowność, demonstrująca swą potęgę. Gdy stracili już nadzieję, zaczęło się uspakajać. Przemoknięci, śmiertelnie przerażeni, na zawsze złączeni cierpieniem wypatrywali się promyka słońca niczym ostatniej deski ratunku. Wiedzieli, że gwałtowne ulewy mijają, a po nich rozjaśnia się niebo, orzeźwia powietrze i w końcu wychodzi upragnione słońce...

Ona i On siedzą na mostku nad rozlewiskiem Nidy obserwując pomarańczowo zachodzące słońce na bezchmurnym niebie. Choć naznaczeni bliznami wtulają w siebie rozkoszując bliskością, doceniając oparcie w drugiej osobie i chłonąc ciszę. Ciszę budującą, ciszę pełną zrozumienia, ciszę ważniejszą niż WAŻNE słowa. Burza nauczyła ich rozmawiać, stworzyła więź utrwalającą uczucie i oplatającą ich nierozerwalną siecią; nauczyła ich patrzeć na siebie i rozumieć siebie. I pokazała jak kochać życie, które jest kruche, wciąż narażane na przeszkody rzucane przez los. A najpiękniejsze, że odeszła pozostawiając czyste niebo i nadzieję na wschód słońca następnego dnia.

.................................................................................................................. Do góry
Marzenie Zapadlzmrok Idę


Marzenie

Zgasła ostatnia świeca. Klaudia wtuliła się głębiej w miękki pled wpatrzona w ogień palący się na kominku. Na jej ustach zagościł uśmiech na wspomnienie minionej nocy. Była sama w komnacie wciąż jednak czuła zapach Swojego Mężczyzny.

Pogłaskała śliską pościel, która delikatnie zaszeleściła. Przez uchylone okno wpadała srebrzysta poświata księżyca. Zauważyła, że na posadzce wciąż żarzy się knot świecy. Wstała z dębowego łoża i stanęła na podłodze. Pod stopami poczuła płatki róż. Schyliła się i podniosła garść płatków. Przytuliła twarz do dłoni, by poczuć wspaniałą woń kwiatów.

Usłyszała ciche miauknięcie i poczuła ciepło, gdy jej kotka Hexa otarła się o łydkę. Kicia wskoczyła na łóżko, zwinęła się w kłębek i zaczęła mruczeć. Instynktownie wyczuwała nastrój. Klaudia położyła się koło Hexy i głaszcząc jej lśniące futerko zatopiła się we wspomnieniach...

Przyszedł wieczorem z bukietem intensywnie pachnących fiołków i butelką wytrawnego wina. Jak zawsze był elegancki i szarmancki. Czerwona koszula ładnie kontrastowała z głęboką czernią garnituru.

Klaudia miała na sobie bordową atłasową suknię bez pleców, która opływała jej ciało i subtelnie szeleściła. Długie włosy opadały łagodnymi jasnymi falami na jej nagie plecy. Delikatna skóra błyszczała w świetle świec porozstawianych na podłodze w całej komnacie. Gestem zaprosiła Go do środka. Gdy przestąpił próg, w jego oczach dojrzała błysk pożądania. Odłożył butelkę i kwiaty na mahoniowy stół, podszedł do niej i wziął ją w ramiona. Pogłaskał jej twarz łagodnie się uśmiechając i złożył pocałunek na jej ustach.

Trzymając się za ręce podeszli do okna i rozsunęli ciężkie kotary. Otwarli okno i do pokoju wlała się poświata księżyca, który swoją jasnością stłumił blask gwiazd. Za oknem rozciągała się puszcza, a na horyzoncie widać było ciemne masywy gór. Przytuleni wpatrywali się w dziką przyrodę nasłuchując odgłosów nocy. Oboje czuli się władcami czasu. Mając dla siebie całą wieczność, nie musieli przejmować się upływającymi szybko minutami. Cieszyli się chwilą tak, jak gdyby mogła być ostatnią nocą spędzoną w tym pięknym miejscu. Nie dbali o drobiazgi jak czas i miejsce. Żyli dla siebie; reszta była nieistotna.

Gdy Klaudia usłyszała chlupot wody przelewającej się przez marmurowy brzeg ogromnej podgrzewanej wody, wzięła Swojego Mężczyznę za rękę i zaprowadziła Go do łazienki. Tu również paliły się świece i unosiła się delikatna woń różanego kadzidła. Zakręciła wodę i obróciła się ku swemu wybrankowi. Podeszła do niego i zaczęła Go całować jednocześnie rozpinając mu koszulę. On delikatnie zsunął jej suknię...

Gdy byli już nadzy podał jej dłoń, by mogła wejść do wody pokrytej płatkami róż, po czym wszedł tam za nią. Długo rozkoszowali się temperaturą wody i smakiem czerwonego martini pitego z kryształów, po chwili jednak rzucili się na siebie ze zwierzęcą wręcz żądzą. Początkowo delikatne pocałunki przerodziły się w zachłanne poszukiwanie swych ust. Gdy żądze wzięły górę nad rozumem, Klaudii oraz jej towarzyszowi nienaturalnie wydłużyły się kły. Woda zabarwiła się krwią lecz oni byli tak pochłonięci upajaniem się sobą iż nie zwrócili na to uwagi. Gdy oboje nasycili się już krwią, kochali się we wspaniałej wannie przez niezliczone godziny. Moc, którą posiedli pozwalała im na doznawanie rozkoszy nieznanej zwykłym śmiertelnikom. Powietrze było naelektryzowane zwierzęcym pożądaniem. Po wyjściu z wanny przeszli do komnaty z łożem, gdzie kochali się na perskim dywanie w otoczeniu setek świec. Przez okno wpadał ciepły letni wietrzyk unosząc rozsypane płatki. Klaudia wykonała skomplikowany ruch dłonią i płatki zaczęły wirować unosząc się wokół jedności ciał jaką tworzyli. Wspaniałą ciszę zakłócał tylko szept nierównych oddechów.

Dawno już minęła północ, gdy wyczerpani, lecz upojeni sobą położyli się na łóżku. Od świata trosk i problemów oddzielała ich jedynie cienka zasłona baldachimu. Niepewna przyszłość nie zaprzątała ich umysłów. Ciesząc się swoją bliskością wpatrywali się w ogień pijąc wino. Czas i miejsce gdzie się znajdują zatraciły swe znaczenie...

Trrrrr - zadzwonił elektryczny budzik. Godzina 600. Czas wstawać! Klaudia obudziła się i zaskoczona przetarła oczy, nie orientując się gdzie jest. Ujrzała nieduży błękitny pokój, własne łóżko i miliony książek do fizyki, biologii, chemii. Gdy obróciła głowę ujrzała Ukochanego spokojnie drzemiącego obok niej. Delikatnie się uśmiechnęła i pocałowała Go w czoło. Otworzył oczy i wyciągnął ramiona, aby ją przytulić. Pełna ciepła wtuliła się w jego ciało.

"Muszę iść na zajęcia Koteczku" - powiedziała, a gdy spojrzała mu w oczy zobaczyła niewypowiedziane pragnienie. "Cóż - pomyślała - może to nie gotycki zamek, romantyczny nastrój, wieczność, ale Mężczyzna Marzeń pozostał ten sam. Dlaczego by więc nie...? "

Wróciła pod kołdrę i zaczęła delikatnie go całować. Dobrze, że nie ujrzał jak wraz z rosnącym podnieceniem, nienaturalnie wydłużają jej się kły...

.................................................................................................................. Do góry
Burza Zapadlzmrok Idę


Zapadł zmrok

Zapadał zmrok .Wiatr znad jeziora przyniósł rześkie powietrze. Wokół niej szumiała dzika knieja. Ciszę przerywał jedynie głos ptaków nawołujących się do podniebnych gniazd. Jak pięknie być ptakiem - pomyślała. Szybować nad światem, bez wspomnień wczorajszego dnia i bez troski o jutro. Mieć swoje gniazdo wśród gwiazd i troszczyć się jedynie o jedzenie. Wieść życie bez cieni, budzić się o poranku, a zasnąć z nadejściem nocy. Bez walki o karierę, o miejsce pośród ludzi, o akceptację. Nie gnać wciąż do przodu w wyścigu szczurów. Jakież życie byłoby piękne....

Zatopiona w rozmyślaniach nie zauważyła cienia, który przemykał między drzewami. W ciemności było widać jedynie jego oczy rozjaśnione blaskiem księżyca w pełni. Podkradł się już bardzo blisko, znalazł wygodne legowisko na miękkim mchu i położył głowę na łapach wsłuchany w nuconą przez nią melodię. Czas łowów zbliżał się, lecz miał jeszcze chwilę na zebranie sił.

Nagle podmuch wiatru przyniósł melodię z ośrodka wypoczynkowego położonego na drugim brzegu. Doleciały pojedyncze słowa "wzięła garść...bo to nic nie boli...zasnęła powoli...".Przed oczy Klaudii napłynęła nowa fala obrazów. Ujrzała siebie we Wrocławiu, gdy płakała samotnie zastanawiając się jak cicho i bezboleśnie odejść z tego świata. Poszybować wolna jak ptak ku nieznanemu. By porzucić padół trosk i niczym czysta energia unosić się nad życiem bez celu, obserwując obiektywne, nic nieznaczące obrazy. Wtedy była gotowa odejść, uwolnić się od tych wszystkich ludzi, którzy patrzyli na nią z politowaniem. Od fałszywych przyjaciół i od prawdziwych wrogów. Gdy tak siedziała samotnie, zjawił się Ktoś i podał jej dłoń. Był dla niej ważny. Jej zauroczenie trwało już długo, lecz Ktoś tego nie dostrzegał. Była dla niego niczym powietrze, aż do tamtej chwili, gdy pojawił się przy niej, gdy najbardziej tego potrzebowała. Tylko dzięki niemu przetrwała i mogła siedzieć teraz nad jeziorkiem. Oto pierwsza próba...

Stare dzieje - stwierdziła. Powrót z Wrocławia do rodzinnego miasta zaowocował kolejną próbą. Oto znalazła krawędź. Pomiędzy malowniczymi wapiennymi skałkami ziemia otwierała swą paszczę, gotowa przyjąć ofiarę. Nie zważając na znaki zakazu wstępu, stanęła na brzegu dawnego kamieniołomu i spojrzała w pustkę. Oczy śmierci były piękne. Wystarczyło zrobić jeden krok, by zatopić się w ich głębi, lecz to byłoby zbyt łatwe. Tak prosto odejść, a przecież najbardziej cierpią ci, którzy zostają...Pomyślała o pełnych zaufania rodzicach, o tym co jeszcze czeka ją w życiu, o miejscach i ludziach, których mogłaby poznać, o samotności śmierci i o być może czekającej gdzieś na nią drugiej połowie. Uniosła stopę by zrobić krok i zawahała się. Potem odwróciła się i odeszła mając już w umyśle zarysowany plan swojego końca. Następnym razem.

Szary kształt przeciągnął się i otworzył oczy. Zobaczył ją nadal siedzącą samotnie na brzegu. Emanował z niej smutek. Ludzie - pomyślał, jakież to dziwne stworzenia. Jedyne z istot, które potrafią dążyć do całkowitego samozniszczenia. Dziwny jest ten świat...

Wiatr zmienił kierunek i muzyka ucichła, Klaudia jednak była tak zatopiona w myślach, że nawet tego nie zauważyła. W swoich wspomnieniach przeniosła się znów do czasów, które dawno minęły.

Od czasu ostatniego wyjazdu minęły 3 lata, a oto znów wjeżdża do Wrocławia. Jej serce przepełniał niepokój. Czuła się nieswojo. Powróciły uczucia z tamtych dni. Teraz jednak była już silniejsza. Otoczona znajomymi, z pięknymi perspektywami na przyszłość. Był piękny, słoneczny dzień. Odrzuciła szare myśli. Postanowiła zapamiętać Wrocław jako miejsce dobrej zabawy w miłym gronie. W końcu nieczęsto się zdarza wycieczka z obcokrajowcami, przed którymi otwierane są miejsca niedostępne dla zwykłych śmiertelników. Uczucie niepokoju zniknęło. Gdy zobaczyła hotel, w którym mieli zamieszkać poczuła przypływ optymizmu. Na wieczór zapowiedziano wyjście na dyskotekę więc rozpoczęła przygotowania do imprezy...

Niedaleko niej, w jakimś dzikim obozowisku został włączony magnetofon i leśna cisza napełniła się balladami Kata. Szary cień zaczął uważnie nasłuchiwać. Coś skradało się na prawo od Klaudii. Próbował wyczuć jego aurę jednak był za daleko. Zatrzymał się. Nagle usłyszał przeraźliwy pisk. Wytężył wzrok w ciemności. Zobaczył swego brata, który właśnie pożerał głupiego ptaka, który nierozważnie zbudował gniazdo tuż nad ziemią. Uspokoił się i postanowił dalej słuchać szeptu podobnego do modlitwy, który wydobywał się z ust samotnej postaci nad jeziorem.

Po dyskotece znalazła się sama w pięknym pokoju. Przez okno zaglądał księżyc. W radiu leciała akurat jej ulubiona piosenka Scorpions. Usiadła po turecku na podłodze i cicho zaczęła odmawiać litanię do Mocy. In nomine, Dei nostri.....Prosiła o wewnętrzny spokój, o szczęście, o zdrowie dla chorego przyjaciela. Gdy skończyła modlitwę, do pokoju weszła koleżanka. Dalsza część wieczoru upłynęła w radosnym nastroju. Następnego dnia obudziła się o wschodzie słońca pełna energii i zapału na przywitanie nowego dnia. Jej radość nietrwała długo.

Przebudzenie z rozkosznego życia do okrutnej rzeczywistości okazało się brutalne. Początkowo Klaudia nie mogła uwierzyć w otrzymaną wiadomość. Zaczęła miotać się niczym szalona w znienawidzonym mieście. Jej głowę przepełniały myśli, które pędziły jak szalone. Biegła przed siebie bez celu. Potrącała przechodniów zdziwionych jej nietypowym zachowaniem i błyskiem obłędu w oczach. Czuła jak jej serce wypełnia pustka. Łzy płynęły nieprzerwanym strumieniem. W szalonym biegu próbowała uciec od swoich myśli. Było to jednak niemożliwe. Miasto zdawało się otaczało ją i przytłaczało. Nagle obok niej znalazła się koleżanka próbując ją uspokoić i ukołysać niczym dzieciątko, które przestraszyło się wymyślonego stwora.. Klaudia jednak odrzuciła ręce, które ofiarowywały jej pomoc. Pogrążyła się we własnym smutku i bezsilnej nienawiści dla życia. Powrót do domu był dla niej koszmarem. Tak jak następne dni, przepełnione łzami, ostrymi narzędziami, błaganiem o swoje odejście lub Czyjś powrót. Razem ze swoją przyjaciółką uciekła w alkohol i zabawę, po to by nie myśleć, by zapomnieć, by coś z sobą zrobić. Była to próba poradzenia sobie z rozszalałymi uczuciami pomieszanymi z narastającym marazmem. Cóż, gdy nie ma się wsparcia w bliskich, pozostaje alkohol jako ucieczka. Skutki podjętych decyzji, sprawiły, że prawie osiągnęła dno. Dopiero, gdy rodzice wywieźli ją w Polskę by rozłączyć ją ze znienawidzonym przez nich towarzystwem, po długich samotnych rozmyślaniach o śmierci, zaczęła się odradzać.

Wilk zastrzygł uszami zainteresowany dalszą historią Klaudii. Choć dokuczał mu głód postanowił wysłuchać opowieści dziewczyny do końca. Cichutko wstał , podszedł do niej i zaskomlał. Powoli odwróciła się do niego. W jej oczach nie zobaczył strachu, a tylko determinację i zaciekawienie. Co tu robisz piesku? - spytała, nieświadoma, że zwraca się do krwiożerczej bestii, jaką był na codzień. Ufnie wyciągnęła rękę aby go pogłaskać. Odsunął się gdyż tak nakazał mu instynkt, jednak po chwili podszedł i położył pysk na jej kolanach.. Zaczęła gładzić jego skołtunioną sierść. Chwilę później spytała swym perlistym głosem, czy chciałby posłuchać jej opowieści. Wilk polizał ją po ręce. Odczytała to jako zgodę.

Powróciła do swoich czarnych myśli, do wspomnień, które choć pokryte cienką pajęczyną zapomnienia nadal wyraźnie rysowały się w jej pamięci.

Oto nadszedł koniec wakacji. Powrót do szkoły, do domu, do dawnych znajomych i do pustki po Nim. Zaczęła pisać. Był to najlepszy sposób, aby wyrazić sprzeczne emocje jakie w niej drzemały. Początkowo utwory Klaudii były przepełnione dekadentyzmem. Jednak wraz z nadchodzącą wiosną, dzięki pomocy od osoby, która stała się jej przyjacielem, wierszydła zaczęły emanować optymizmem.

Drogą w pobliżu jeziora zbliżał się jakiś mężczyzna. Wilk zjeżył sierść gotowy bronić swojej towarzyszki. Klaudia popatrzyła w stronę drogi i jej twarz rozjaśnił uśmiech. Oto nadchodził On. Gotowy podać pomocną dłoń, zawsze przy niej gdy potrzebowała bliskości. Poznali się 4 lata wcześniej. Początkowo nie zauważała Go wśród tabunów przypadkowych ludzi, jednak z czasem odkryła jak bardzo różni się od tych, dla których życiowym celem jest znalezienie pieniędzy na alkohol. Klaudia nauczona przez życie obojętności wobec życia i ludzi, odkryła, że istnieje ktoś dla kogo może być wartościową osobą, ocenianą nie poprzez pryzmat portfela, czy wygląd zewnętrzny. Prosił ją tylko o to, by była naturalna. Z dnia na dzień stawał się dla niej ważniejszy. Przy nim mijały smutki, wszystko co złe traciło znaczenie. Choć początkowo czuła się zimna, wyprana z uczuć, gotowa w pokorze przyjąć samotność, On obudził w niej coś, czego nie chciała wypowiedzieć na głos. Bała się. Bała się, że pryśnie czar, w którym trwała.

Witaj Słońce ty moje - powiedział podchodząc. -Zauważyłem, że patrzysz na drogę. I co widziałaś? Przyszłość...? Uśmiechnęła się i wtuliła w jego ramiona. Bardzo możliwe Króliczku - odpowiedziała.

.................................................................................................................. Do góry
Burza Marzenie Idę


Idę

Idę. Wciąż wędruję, przemieszczam się,
Oddalam od osób mi bliskich, miejsc dobrze znanych,
Od wygody i ciepła, od domu. Idę, wciąż idę.
Nie chcę już iść!
Te same krajobrazy, te same wędrówki ;
Tłumy obcych, szarych ludzi, którzy pędzą gdzieś z plecakami.
Śmieją się, rozmawiają, jedzą, piją, siadają.
Wstają, biegną, zatrzymują się i cieszą, cieszą, CIESZĄ!!!
Po co?
Po co tak biec, po co odchodzić od wygodnego domu?
Cóż ciekawego jest w tej ohydnej przyrodzie,
Która jest naokoło nas i trwa?
Przecież ona się nie zmienia!
Od tylu lat wciąż idę i idę...
Mam już dość! Nie chcę!
Te wszystkie drzewa, skały, wody...
Co w tym takiego ciekawego?
Nie! Ja już tak nie chcę!
Oto kolejny zakręt! A za nim drzewo!
To drzewo jest takie jak milion innych drzew,
A za drzewem znów zakręt - podobny do miliona innych zakrętów!
To wszystko męczy, nudzi, irytuje!
Nie chcę już wędrować!
Wolę zatrzymać się, odpocząć.
A może nawet zrezygnuję?!
Tak! To chyba najlepsze co mogę zrobić!
Wędrów3ka jest taka męcząca!
Podejdę do drzewa, usiądę i cicho zasnę.
Żegnaj szlaku, żegnaj przyrodo!
Oto koniec mojej wędrówki.
ODCHODZĘ...

Mrok in Memoria

.................................................................................................................. Do góry
Burza Marzenie Zapadlzmrok
strona główna
dolacz
redakcja
kontakt
linki
ksiega gosci
forum
ostatnio dodane zdjęcie
Tomasz Majewski- mieszkańcy Ziemi
ostatnio dodany wiersz
huśtawka

uczepiłam się twoich ust
czyniąc z nich huśtawkę
obłędu

śmieję się teraz jak dziecko
gdy mijam Twoje oczy
unosząc się
i
opadając

na huśtawce obłędu
z której jeszcze nie spadłam

Ewa Turska



Copyright ® 2006 by www.roses.site.piekielko.pl. All rights reserved.