obetrę skórę
pełznąc wzwyż
po szorstkich murach
ku twemu oknu
powrotną drogę odnajdę
za pomocą moich
połamanych paznokci
leżących w trawie
ale gdy już dotrę
i stanę nad twym łożem
oświetlona
nocnymi promieniami
w szczątkach
jakiegoś ubrania
z obdrapaną twarzą
rozkrwawionym kolanem
włosami oblepionymi ziemią
spętanymi w średniowieczny kołtun
wstań
spójrz na mnie
i wtedy dopiero powiedz
że jestem tą samą zjawą
z twych najpiękniejszych snów